Projektowanie wnętrz online – czy to jest w ogóle możliwe?

Zanim odpowiem na to pytanie, coś Wam opowiem.
Pamiętam jak dziś uczucie – kiedy na tablicy ogłoszeń w moim liceum wisiała ulotka z podpisem „Kurs rysunku – dla przyszłych architektów wnętrz” – uczucie ekscytacji i euforii, że nareszcie wiem kim chcę zostać jak będę dorosła 😉
Półtoraroczny kurs w małej, artystycznej szkółce, utwierdzał mnie tylko w przekonaniu, że architekci to sami niepokorni artyści, spotykający się w speluniastych barach i wiecznie rozmawiający o sztuce. Kolejne 5,5 roku na Politechnice, na architekturze wnętrz, dalej podsycały ten beztroski, specyficzny klimat i dawały nadzieje, że tak właśnie będzie wyglądał mój zawód.
Srogo się rozczarowałam.
Cała otoczka wokół zawodu architekta wnętrz jest jak piękna bajka Disneya, Rzeczywistość natomiast sprowadza nas na ziemie i każe robić pomiary domu w stanie surowym w temperaturze minus 20oC. Bez rękawiczek. Tak, kiedyś były takie temperatury zimą 😉
Wiecie dlaczego Wam o tym wspominam? Czytajcie proszę dalej.
Błędne wyobrażenie o pracy architekta wnętrz może prowadzić do dużych nieporozumień we współpracy z klientem i niestety do późniejszych rozczarowań. Wizja architektów biegających z kolorowymi próbkami po dizajnerskich salonach jest prawdą, ale tylko w 5%. Cała reszta to: wertowanie umów z prawnikiem, ciągłe odbieranie telefonów i maili, dyskutowanie z wykonawcami, mozolne rysowanie dokumentacji technicznej, przeglądanie internetów bez końca w poszukiwaniu idealnej lampy, modelowanie 3D, wizualizacje, renderowanie po nocach, tabelki z wyposażeniem, kosztorysy, wysyłanie ofert i wiele, wiele innych mało romantycznych zadań.
Jeśli będziecie oczekiwać, że praca nad projektem jest jak spotkanie z koleżanką przy dobrej kawce, omawianie wzorów, kolorów na nowe zasłony i projekty DIY u klienta to błagam, wyłączcie w końcu tą Szelągowską!
Lubię i czasem oglądam, ale to jest jak dobranocka po ciężkiej pracy 😉
Komunikacja. To klucz do sukcesu. Od dawna mówi się, że architekt musi być dobrym psychologiem. Zgadzam się w 100%. Więc jeśli klient ma stereotypową wizję projektu swojego wymarzonego mieszkania, to trzeba ją natychmiast rozwiać. I to co dalej napiszę może Wam się nie spodobać, ale pozwolę sobie na odrobinę szczerości.
Aby rozpocząć pracę nad projektem, muszę zadać klientowi dziesiątki, a nawet setki pytań, które pozwalają mu na odkrycie i uświadomienie swoich potrzeb. To świetnie, jeśli trafimy na świadomego Kowalskiego, który wie czego chce i dlaczego. Ale nie oszukujmy się, zdecydowana większość klientów nie wie… albo wydaje jej się że wie (w pewnych sytuacjach są też dwie prawdy – męża i żony :). I nie mówię tutaj o tym jakie kolory i wzory lubimy, tylko o tym czego potrzebujemy. Mądry architekt umie wyciągać takie informacje i ma na to sprytne sposoby. Weźmy na przykład określenie stylu. Jest to jedno z podstawowych pytań, które zadaję na początku współpracy. Oczywiście wiem, że klienci mają prawo nie znać nazewnictwa branżowego i charakterystyki wszystkich stylów. Dlatego zawsze proszę o pokazanie inspiracji ich wymarzonego wnętrza. Jakie jest moje zdziwienie kiedy w 80% określenie stylu nie ma nic wspólnego z przesłanymi zdjęciami. No i wtedy zaczyna się dochodzenie 😉 W sumie doświadczenie detektywistyczne też jest mile widziane… Trzeba umieć i przede wszystkim chcieć drążyć temat.
Ok, do brzegu Magdalena.
To bardzo górnolotne porównanie, jednak widzę tu pewną analogię.
Czy spotkanie drugiej połówki na spacerze w parku nie jest bardziej romantyczne od scrollowania długiej listy osób z wykadrowanym zdjęciem na portalu randkowym? Oczywiście, że tak! Jednak życie to nie bajka i nie zawsze mamy taką możliwość, bo np. brakuje nam odwagi, jesteśmy zapracowani, mamy wysokie wymagania a czasem mamy zakaz wychodzenia z domu ze względu na panującą pandemię koronawirusa 😉 Life is brutal and full of zasadzkas – jak to mawia klasyk 🙂
Czy architekt nie powinien mieć romantycznego podejścia do projektowania? Zachęcać do wielogodzinnych spotkań i rozmów na temat wystarczającej miękkości dywanu czy też dobrego nasycenia butelkowej zieleni? Myślę, że trzeba znaleźć zdrowy balans i dostosować go do klienta. I przede wszystkim uprzedzić, że istnieje też taki zawód jak DEKORATOR WNĘTRZ, który zajmuje się tym ostatnim szlifem dekoratorskim tzw. „dobieraniem poduszek i kwiatków”. Tak, to są dwa różne zawody 🙂
Wydarzenia, które toczą się obecnie na świecie zmieniają podejście do wielu tematów, do wyidealizowanych scenariuszy i nagle okazuje się że można inaczej i wcale nie znaczy, że gorzej.
Można. Ale trzeba spełnić kilka warunków:
- KOMUNIKACJA. Tak jak pisałam wyżej, bez tego ani rusz. Tutaj musi być płynny i jasny przepływ informacji, dobre zrozumienie i dobra chemia (tak jak w internetowym randkowaniu, tak i w tym przypadku jest to możliwe 🙂 ) Kontakt jest zdalny, ale relacja jest prawdziwa.
- ZAUFANIE. Klient musi mieć zaufanie do architekta. Bez tego żadna współpraca się nie uda.
- WYOBRAŹNIA. Architekt musi mieć świetną wyobraźnię. Na podstawie wymiarów pomieszczeń, zdjęć i stron świata musi doskonale wyczuć przestrzeń. Klient musi ją mieć, aby dobrze zrozumieć przesyłane treści.
- ZAANGAŻOWANIE. Forma pracy zdalnej jest trochę bardziej angażująca klienta niż w rzeczywistości. Chociażby oglądanie i omawianie projektów na jego komputerze, opisywanie uwag, bycie częściej online czy akceptacja wideokonferencji. Z drugiej strony odpada czas na dojazdy i spotkania. Wszystko można omawiać w przyjemnych, domowych pieleszach.
- POZYTYWNE NASTAWIENIE. To jakie mamy podejście na samym początku, będzie odzwierciedlone w efekcie końcowym. Jeśli już na początku masz sceptyczne nastawienie do takiej formy, może to skutkować niepotrzebnym stresem podczas współpracy,
- UMIEJĘTNOŚCI OBSŁUGI KOMPUTERA. Możecie wierzyć lub nie, ale nie wszyscy moi klienci takie mieli. Odebranie maila to był ich szczyt umiejętności technologicznych. Ja to szanuję, ale to zdecydowanie za mało, aby przeprowadzić cały proces projektowy online. Takie osoby serdecznie zapraszam do kontaktu osobistego 🙂
Domyślacie się już może po co to piszę?
Na własnym doświadczeniu pokazuję Wam, jak bardzo można się mylić w swoich wyobrażeniach o pracy architekta wnętrz. Jak wielu osobom może wydać się abstrakcyjne, że tak artystyczny zawód, można wykonać zdalnie, bez poznania osobiście drugiej strony.
W następnym wpisie opiszę Wam dokładnie jak wygląda projekt online i czym poszczególne etapy różnią się od tych prowadzonych w rzeczywistości.
Jestem bardzo ciekawa co Wy myślicie na ten temat. Koniecznie dajcie znać w komentarzu, czy zdecydowalibyście się na taką współpracę?
Jeśli temat Was zaciekawił, będzie mi miło jeśli udostępnicie go dalej 🙂
Rewelacyjny wpis! 👌Już kilka lat temu mogliśmy się przekonać że jesteś takim architektem, którego opisujesz – z anielską cierpliwością i głową pełną ciekawych i oryginalnych pomysłów 🙂
Czekam na ciąg dalszy ☺️
Dziękuję za komentarz i tak miłe słowa !! :))
Pani Magdo, świetny artykuł – merytoryczny a jednocześnie z humorem 👌. W niektórych fragmentach miałam wrażenie jakby pisała Pani o mnie i mężu 😂. Napewno będę Pani stałą I wierną czytelniczką 😉. Wspieram serdecznie
Beata R.
Pani Beato, bardzo dziękuję za komentarz, ciepłe przyjęcie wpisu oraz wsparcie! 🙂 Bardzo to doceniam, a pozytywny feedback od klienta jest jak przysłowiowa „wisienka na torcie” 🙂
Swietnie! Jestem ciekawa dalszej czesci tematu!:)
Baardzo mnie to cieszy i motywuje podwójnie! 🙂
Wspaniały wpis! 😍 Przeczytałam jednym tchem! Wspaniałe porównania, humor, lekkie pióro!! Ja chce wiecej ❤️
Dziękuję bardzo! Więcej będzie już niedługo 🤓
Świetny wpis 😍 100% racji !
Czekam na kolejne artykuły, świetnie się to czyta ☺️
Dziękuję! 😘 pierwszy wpis jest chyba najbardziej stresujący 😅 cieszę się, że Ci się podoba 🥰